Bajka w odcinkach - W poszukiwaniu Sen Su - część 2

Karolina jechała przez łąki, pola i lasy. Uszy psa Pindusia, siedzącego na bagażniku, przy każdej dziurze podskakiwały w górę, zasłaniając mu oczy. Świat dookoła wyglądał jak z komiksu. 
– Widzę coś przed nami – powiedział dziewczyna. – Chyba jakaś wioska.
Po prawej stronie polnej drogi dostrzegli znak z napisem "Wszystkowiedzowo" a chwilę potem  pojawiło się kilkanaście drewnianych chat, pomiędzy którymi przechadzali się mali ludzie przypominający krasnoludki. Nosili okulary, długie brody, kolorowe stroje i buty z czerwonymi czubkami. Niektórzy siedzieli na małych ławeczkach i wpatrywali się w niebo, jakby próbując wyczytać z niego coś niezwykle ważnego. Jeszcze inni kurzyli fajeczki, albo dyskutowali.
Dziewczynka postawiła rowerek przy drzewie i ruszyła z Pindusiem małą kamienistą uliczką, pełną ławeczek i krzywych latarni.
Krasnoludki początkowo nie zwracały na dziewczynkę i pieska uwagi. Dopiero, kiedy Karolina podeszła do jednego z siedzących mężczyzn i zagadnęła go o drogę, ten poruszył się i zmarszczył czoło.
– Szukam wielkiego mędrca Sen Su – powiedziała nieśmiało.
– Sen Su? – zapytał krasnal głębokim basem.
– No... tak się nazywa – zauważyła dziewczynka, wzruszając ramionami.
Niski mężczyzna spojrzał w niebo z wyrazem zamyślenia i odpowiedział zagadkowo:
– Najważniejszym powodem, dla którego krasnale nie osiągają tego, czego chcą, jest to, że sami nie wiedzą, czego chcą.
– Ale ja wiem, czego chcę. Szukam Sen su.
– W życiu wielu krasnali wie, co robić, ale mało krasnali robi to, co wie. Nie wystarczy tylko wiedzieć, trzeba działać – dodał.
– No właśnie działam – wykrzyczała poirytowana Ruda. – Pytam się pana, gdzie znajdę Sen Su? 
Krasnal poprawił się na ławce, spojrzał na Karolę spod oka, po czym kontynuował wypowiedź, jakby nic się nie stało.
– Na każdą górę można się wspiąć, różnica polega tylko na tym, że niektóre są bardziej strome.
– Czy pan mnie w ogóle słucha? – zapytała dziewczynka.
– Nie możesz czekać, aż wszystkie światła na twojej drodze będą zielone, trzeba ruszyć z miejsca już teraz.
– Chodź Pindusiu, od tego pana chyba wiele się nie dowiemy. 
Dziewczynka ruszyła ulicą w stronę dużego murowanego domu, stojącego pośrodku wioski. Co jakiś czas z pierwszych drzwi budynku wychodził krasnal, który od razu ustawiał się w kolejce do drugiego wejścia. 
– Do czego panowie stoją? – zapytała Karolcia, człowieczka o krzaczastych brwiach, długiej brodzie i włosach sięgających do ramion.
– Do urzędu oczywiście – odpowiedział.
– I co można w tym urzędzie załatwić?
– Jak to co? Wszystko.
– To ja stanę za panem, dobrze? – stwierdziła Karolinka.
– Ależ proszę – powiedział krasnal.
Dziewczynka wzięła Pindusia na ręce i drapała za uszkiem, chcąc umilić sobie czas oczekiwania. Po dwudziestu minutach ciszy nie wytrzymała i ponownie zapytała:
– Kto jest w tym domu?
– Sołtys i rada sprawująca rządy w wiosce – odpowiedział krasnal.
– Może wreszcie czegoś się dowiem – stwierdziła zadowolona dziewczynka. – A tak przy okazji, czy nie wie pan, gdzie mogę spotkać wielkiego mędrca Sens Su?
– Niestety nie wiem, ale gdyby chciała pani o tym porozmawiać, to ja bardzo chętnie. Bo widzi pani, krasnale mieszkający we "Wszystkowiedzowie" w większości przypadków poddają się wówczas, gdy są już na progu zwycięstwa. Rezygnują tuż przed metą. W ostatniej minucie gry, na metr przed linią, za którą jest zwycięstwo.
– Dlaczego wszyscy w tej wiosce się wymądrzają? Potrzebuję tylko odpowiedzi na pytanie.
– Pytanie? – zdziwił się krasnal. – A jakie ono było?
– Szukam Sen Su.
– Sensu, sen su, se nsu – powtarzał. – Małe szanse są często początkiem wielkich przedsięwzięć – dodał, po chwili namysłu.
Karolcia dała za wygraną, odczekała w ciszy piętnaście minut, aż przyszła jej kolej. Stanęła naprzeciwko urzędnika, który siedział za biurkiem i notował coś w dużym zeszycie. 
– Słucham? – zagadnął, spoglądając spod okularów.
– Dzień dobry panu, szukam wielkiego mędrca, który nazywa się Sen Su – powiedziała dziewczynka.
Krasnal zmarszczył brwi, podrapał się po głowie i poszedł po wielką księgę leżącą na regale. Przyniósł ją, położył na stole, otworzył i przeglądał poszczególne stronice. Po dwóch minutach spojrzał na Karolę i oznajmił: 
– Nie mieszka we wiosce żaden Sen Su.
– Skąd pan może wiedzieć, skoro nawet nie przejrzał pan wszystkich stronic księgi – zauważyła dziewczynka.
– Sprawdziłem każdy zapis – obruszył się krasnal. – Nie ma tu żadnego Sen Su. 
Dziewczynka odwróciła książkę w swoją stronę. Przewróciła kilka kartek, czytając uważnie wszystkie zapisy wykonane starannie gęsim piórem. 
– Wszyscy we wiosce nazywają się Mądrala – stwierdziła, poirytowana.
– Toż mówiłem, że nie ma w księdze żadnego Sen su. Następny proszę.
Karolina była tak zdezorientowana, że wzięła Pindusia na ręce i wyszła z urzędu. Stała przez chwilę, zastanawiając się, co począć. Wreszcie zrezygnowana, postanowiła na nowo stanąć w kolejce.
– Nie poddawajmy się – pocieszał Pinduś, liżąc dziewczynkę po twarzy. 
Ruda spojrzała na krasnala stojącego przed nią i uśmiechnęła się.
– Dlaczego wszyscy w tej wiosce są tacy dziwni? – zapytała bezsilna.
– Dlaczego dziwni? – niski mężczyzna odwzajemnił uśmiech. – Jesteśmy mądrzy a nie dziwni. I proszę pamiętać iż determinacja, by osiągnąć sukces, liczy się bardziej, niż cokolwiek innego na świecie.
– Moja determinacja jest na wyczerpaniu – westchnęła Karolcia, nie do końca wiedząc, co oznacza to trudne słowo. Odczekała w milczeniu na swoją kolej i kiedy po raz drugi znalazła się przed urzędnikiem, powiedziała:
– Chciałabym...
Sędziwy krasnal w okularach przerwał, po czym stwierdził stanowczym głosem.
– Każdy petent ma tysiąc czterysta czterdzieści liter. Pani  wykorzystała dwa tysiące osiemset czterdzieści sześć. Jeśli wystarczy pani trzydzieści cztery litery, aby powiedzieć, o co chodzi, to proszę bardzo. Jeśli nie, proszę ustawić się w kolejce raz jeszcze, wtedy będzie pani mieć nowy limit – stwierdził. 
– Ale ja chciałabym... – zaczęła Karolinka.
– Następny proszę – krzyknął krasnal, wskazując służbom porządkowym, aby wskazały jej drzwi wyjściowe.
Załamana dziewczynka, nie wiedząc co robić, dosiadła się do dwójki dyskutujących mężczyzn.
 – Nie jest ważne, co przydarza ci się w życiu... ważne jest, jakie przypisuje się temu znaczenie – powiedział wyższy krasnal w czerwonej czapce.
– Zgadzam się z panem, choć ograniczenia istnieją tylko w naszym umyśle, na świecie wszystkiego jest pod dostatkiem.
– O tak – dodał pierwszy – ale duża wiedza czyni skromnym, mała zarozumiałym. Puste kłosy dumnie wznoszą się ku niebu, kłosy pełne ziarna w pokorze chylą się ku ziemi.
– Jeśli jesteśmy gotowi robić to, co łatwe, życie będzie trudne, ale jeśli jesteśmy gotowi robić to, co trudne, życie będzie łatwe.
– No bez wątpienia, ale wygrywa tylko ten, kto ma jasno określony cel i nieodparte pragnienie, aby go osiągnąć.
– Przepraszam panów – wtrąciła dziewczynka – czy nie znacie kogoś o imieniu Sen Su – zapytała, nie licząc za bardzo na odpowiedź.
Krasnale przestali rozmawiać i spojrzeli w niebo w zamyśleniu. Wreszcie po kilkunastu sekundach ciszy jeden z nich odrzekł:
– Ja nie znam nikogo takiego, ale niewykluczone, że Mądrala może go znać – stwierdził .
– A który Mądrala może go znać, skoro wszyscy w tej wiosce nazywają się Mądrala? – zapytała Ruda.
– Aby zdobyć pewność należałoby zapytać wszystkich Mądralów we wiosce. Choć patrząc na tę sprawę z perspektywy matematyki wystarczyłoby spytać  sześćdziesiąt procent Mądralów, aby mieć  sześćdziesięcioprocentową pewność, że ktoś nie zna tego Sen Su.
– A ilu Mądrali jest w mieście?
– Jak to ilu? – zdziwił się krasnal. – Tysiąc czterystu czterdziestu każdego dnia.
– Każdego dnia? – zapytała Ruda.
– No tak, bo każdej minuty budzi się jeden krasnal w miejsce jednego zasypiającego.
– Słucham? 
– Codziennie o ósmej w nocy przechodzimy przez bramkę, aby zasnąć. I dokładnie o ósmej rano budzimy się, aby wyjść dyskutować z innymi Mądralami.
–  Ci co wychodzą, to nie są ci sami krasnale, co wchodzą? – dopytywała dziewczynka.
– Nie. Ci co wychodzą są o wiele mądrzejsi, odmienieni, to zupełnie inni krasnale.
– A gdzie znajduje się to miejsce? Gdzie śpią krasnale? 
– O tam jest noclegownia. To ten duży budynek, na tyłach osady.
Karolina ruszyła we wskazanym kierunku. Mieszkańcy "Wszystkowiedzowa" byli bardzo uprzejmi i nikt nie zabraniał dziewczynce wejść do budynku. Ruda wraz z Pindusiem obserwowała, jak co minutę jeden z krasnali stojących w kolejce przechodzi przez drewnianą ramę i kładzie się spać na łóżku znajdującym się w noclegowni. Również co minutę jeden ze śpiących krasnali budził się i wychodził na zewnątrz. Karolina zagadnęła jednego z przebudzonych właśnie mężczyzn.
– Czy pamięta pan, co wczoraj robił? Kim pan był?
– Nie pamiętam. Jestem nowonarodzonym krasnalem i mam tylko jeden dzień, aby cieszyć się światem. Muszę przeprowadzić tyle interesujących rozmów a mam tak mało czasu.
– Jaki to wszystko ma sens? Co się w tej wiosce dzieje? – zapytała Karolcia.
– Nie rozumiem – odpowiedział krasnal. – Proszę mi wybaczyć – powiedział i ruszył w kierunku centrum "Wszystkowiedzowa".
– Wiesz co Pindusiu, chyba nie znajdziemy tu Sen Su. Zawsze myślałam, że dorośli są dziwni, ale to co dzieje się w tej krainie krasnoludków przechodzi ludzkie pojęcie. Jak będę duża i mądrzejsza, może to wszystko zrozumiem – drapała się po rudej czuprynie.
– A mnie się wydaje, że cała ta ich mądrość jest tylko na pokaz? To co? Jedziemy dalej? – zapytał pies, machając ogonem.
Dziewczynka odnalazła rower stojący pod drzewem, dopompowała powietrze, posadziła Pindusia na bagażniku  i ruszyła w dalszą drogę.

Komentarze

Popularne posty